• Nowości
  • Witamy
  • Kocięta
    • Poprzednie mioty >
      • Miot L
      • Miot K
      • Miot J1
      • Miot I1
      • Miot H1
      • Miot G1
      • Miot F1
      • Miot E1
      • Miot D1
      • Miot C1
      • Miot B1
  • Nasze koty
    • Kocury
    • Kastraty
  • Galeria
    • Kociaki
  • Kontakt
  • Linki
  • WAŻNE


Wielokrotnie pytają mnie Państwo: "Dlaczego ten kot jest taki drogi? Dlaczego kosztuje 1500 zł lub więcej, jeśli na różnych portalach ogłoszeniowych można znaleźć małego brytyjczyka za 800, za 600 a nawet 400 zł" ?

Poproszę o chwilę cierpliwości i uwagi w czytaniu niniejszego tekstu, a – mam nadzieję – wszystko stanie się jasne :)

Zarejestrowani i prowadzący legalne hodowle hodowcy przez wiele lat walczyli z "dzikim" rozmnażaniem zwierząt "rasowych" – z tak zwanymi pseudohodowlami. Były to małe fabryki rozmnażające psy i koty podobno rasowe; nieprzestrzegające żadnych norm i zasad hodowlanych, a nastawione wyłącznie na zysk.

W odpowiedzi na ten proceder powstała akcja rasowy=rodowodowy i zaczęła przynosić rezultaty. Wielu nabywców zaczynało rozumieć, że rodowód to nie jest tylko zbędny papierek, ale potwierdzenie, że zwierzak, którego kupują jest naprawdę rasowy i pierwsze tygodnie życia spędził w godnych warunkach dostając wszystko to, co maluchowi jest potrzebne do prawidłowego rozwoju.

Tę piękną akcję przerwała  nowelizacja ustawy o ochronie praw zwierząt z 2014 r.  Znalazł się tam zapis o zakazie sprzedaży zwierząt rasowych bez rodowodu. I wszystko by było pięknie, gdyby nie to, że ustawodawca nie określił kto takie rodowody ma prawo wystawiać...

Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać stowarzyszenia, związki i kluby zrzeszające pseudohodowców i wystawiające dla nich "rodowody" – również dla zwierząt, których pochodzenie nie jest w żaden sposób udokumentowane, ale wyglądających jak rasowe. Taki rodowód jest mniej więcej tyle wart, co świadectwo maturalne skomponowane na domowym komputerze i wydrukowane na domowej drukarce.

Czym różni się – nazwijmy je – stowarzyszenie kochających koty inaczej – od Polskiego Związku Felinologicznego? Czym różni się rodowód PZF od takiego z domowej "drukareczki"?

Otóż PZF (i kilka innych zwiąków w Polsce) jest członkiem międzynarodowej organizacji felinologicznej Word Cat Federation. Posiada przepisy hodowlane zgodne ze standardami WCF, a na jego rodowodach widnieje logo WCF; oprócz danych kupowanego kociaka znajdują się równiez informacje o 5 pokoleniach jego przodków – nierzadko bardzo utytułowanych.

Piszę o WCF-ie, ponieważ jestem jego członkiem, ale równie szanowane i godne zaufania są hodowle zrzeszone w FIFe, TICA, CFA – międzynarodowych organizacjach, których rodowody uznawane są na całym świecie.

Rodowód, który nie posiada loga jednej z w/w organizacji; nie ma wymienionych przynajmniej 4 pokoleń przodków naszego kociaka – jest bezwartościowy... Organizacji firmującej taki rodowód prawdopodobnie nie znajdziecie Państwo w wyszukiwarce stron internetowych – nie dowiecie się jak się z nią skontaktować – i tym samym nie bedzicie mieć żadnej możliwości zgłoszenia , że zostaliście przez "hodowcę" oszukani. A do tego też rodowód może się przydać. W wypadku jakichkolwiek roszczeń wobec hodowcy legalne organizacje felinologiczne pośredniczą w załatwianiu sporów, a nawet wyciągają konsekwencje wobec swoich członków zachowujących się nieuczciwie wobec nabywców. 

Natomiast na stronach tych stowarzyszeń, które uda się znaleźć można zobaczyć ciekawe zapisy w regulaminie hodowlanym, takie jak prawo do wydawania kociąt w wieku 8 tygodni (co jest absolutnym skandalem, ponieważ kociak powinien być z matką co najmniej do 10 tygodnia życia, a najlepiej 12-go), a już obowiązku szczepienia kociąt nie ma nigdzie...


Ale miało być o kosztach...
Pozwolę sobie napisać o kosztach ponoszonych przeze mnie w hodowli kotów brytyjskich – mogą się one rzecz jasna nieco różnić w różnych hodowlach, ale zasady zostają te same.


Przyjmijmy, że rodzą się 4 kociaczki. Pierwsze koszty pojawiają się jeszcze przed porodem związane z opieka weterynaryjną nad ciężarną kotką. Potem poród, domowa wizyta weterynarza, dwa odrobaczenia i dwa szczepienia kociąt (wszystkie w domu, żeby nie narażać kociaków na kontakt z chorymi zwierzętami w lecznicy). To jest koszt około 300 zł na każdego kociaka – zakładając, że wszystko jest dobrze, maluchy są zdrowe i nie wymagają interwencji weterynarza.

Kolejny koszt to wczesna kastracja/sterylizacja kociąt w kwocie od 100 do 250 zł. Czyli same koszty weterynaryjne to kwota 300-600 zł.

Wyżywienie kociąt... Tu bardzo trudno coś obliczyć. Moje kociaki w wieku 3-4 tygodni zaczynają jeść suchą karmę  firmy Applaws (ok. 150 zł za 7,5 kg), przecier z indyka Gerbera, potem pierś z indyka i wysokogatunkową wołowinę. Do tego serki, jogurty, saszetki mięsne itp. Gdzieś jeszcze pojawiają się koszty żwirku i myślę, że w sumie utrzymanie jednego kociaka to kwota ok. 200-400 zł. Trzeba też policzyć utrzymanie kotki pomiędzy porodami (kotka w legalnej hodowli rodzi zazwyczaj raz do roku) oraz w okresie ciąży i karmienia, kiedy jej  zapotrzebowanie na wysokogatunkową karmę znacznie rośnie.

Jeśli hodowca posiada własnego kocura, to równiez musi policzyć koszty jego utrzymania; jeśli go nie posiada, to należy doliczyć cenę krycia: 1500-3000 zł (co pewnie wychodzi na to samo).

W tym momencie mamy więc kwotę 800 – 1300 zł którą należy "zainwestować" w każdego kociaka.

Pomijam koszty wystaw – choć razem z podróżą, hotelem itd są to kwoty niebagatelne. Do tego nie jest to "widzimisie" hodowcy. Niektóre związki wymagają wystawiania kotów hodowlanych – a nawet jesli nie – to warto potwierdzić u miedzynarodowych autorytetów, że nasz kocur czy kotka jest naprawdę wyjatkowo pieknym przedstawicielem swojej rasy. Bo też kocięta od takiej pary będą takie, jakie sobie wymarzyliśmy :)

Podsumowując: żeby mały i puchaty brytyjczyk trafił w Państwa ręce; żeby był zdrowy i duży, to ja muszę na niego wydać około 800-1300 zł . Pomijam moją pracę – nieprzespane noce, sprzątnie, karmienie, zabawy z kociakami – bo ja to po prostu lubię :)

Dlaczego w takim razie jest tak wiele kociaków brytyjskich w cenie 600 zł? 800 zł a nawet 400?
Jeśli uważne przeczytają Państwo wyliczenie kosztów, to bez trudu znajdziecie wydatki, które można obniżyć (nawet drastycznie) – oczywiście ze stratą dla kociaka...

Ale przyjmijmy, że bardzo potrzebujecie zaoszczedzić i kupujecie kotka za 800 zł. Wobec 1500 zł (1800 zł), które musielibyście zapłacić w legalnej hodowli to jest prawie połowa ceny– ogromna oszczędność.

Czy na pewno?

Zaczynacie od kupna wyprawki, ponieważ nie dostaliście jej od pseudohodowcy. Karma na pierwsze dni życia, zabawka itp to około 50-100 zł.

Jedziecie z maluchem do weterynarza i tam sie dowiadujecie, że nie był szczepiony, lub został zaszczepiony raz, najtańszą szczepionką. Więc musicie go doszczepić... Jeśli dwa razy to kosztuje Was to ok. 200 zł.

Po około 6-10 miesiącach jedziecie do weterynarza na zabieg kastracji/sterylizacji. Koszt 100-300 zł.

Zakładając, że mieliscie ogromnie dużo szczęścia i kotek jest zdrów, to z Waszych oszczędności zostało jakieś 200 zł. Czy to jest kwota warta podjęcia ryzyka, że kupicie kociaka zaniedbanego? Bo jeśli nie będzie zdrów to prawdopodobnie u weterynarza zostawicie wielokrotność kwoty, którą za kociaka zapłaciliście. I po jakichś 5-8 latach będzie szukać kolejnego kota, bo z Waszym pupilem trzeba się będzie rozstać... Wtedy – jestem przekonana – będziecie szukać malucha z legalnej i zarejestrowanej hodowli.


I na koniec: ludzie odwiedzający moją hodowlę zachwycają się kotką o domowym imieniu Mala ( Fiona Czankra PL): ogromna, dostojna kastratka, która niebawem skończy 13 lat. Kupiona z renomowanej hodowli cieszy się dobrym zdrowiem, jest niezwykle towarzyska i sądzę, że będzie z nami jeszcze co najmniej kilka lat. Nie żałuję ani jednej złotówki, którą na nią wydałam :)







Zachęcamy do lektury podobnego artykułu, napisanego przez Esterę Rabiniak

z zaprzyjaźnionej hodowli EstiBri*PL.


>>ZANIM KUPISZ KOTA<<

Link został umieszczony na naszej stronie za zgodą autora artykułu

Powered by Create your own unique website with customizable templates.